Umarł. Nagle. W poniedziałek wrócę z urlopu do biura i usiądę pół metra od jego biurka. Po drodze minę jego krzesło, za którym przeciskałam się setki razy, kiedy akurat on też był. Rozłożę laptopa i podepnę telefon do jego ładowarki. Chyba, nie jestem pewna, one są wszystkie takie podobne. A Bartka już nie będzie. Nigdy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz