sobota, 31 lipca 2010

Pomniki, pomniki

W kraju trwa kolejna dyskusja o pomnikach. Są panie gotowe oddać krew za krzyż pod pałacem prezydenckim, są nieprzychylne opinie konserwatora zabytków, są propozycje lokalizacji pomnika Lecha Kaczyńskiego i/lub ofiar kwietniowej katastrofy - jednym słowem jest sprawa. Sprawa nie wolna od polityki i dużych emocji. I, jak nie jestem zwolenniczką bezmyślnego kopiowania "amerykanskich" pomysłów, tak podoba mi się pomysł nadania Muzeum Powstania Warszawskiegi imienia Lecha Kaczyńskiego.
Pomińmy kwestię zasług, przepisów, terminów, itp. skupmy się na najbardziej technicznych i pragmatycznych. Ostatnimi czasy jakość pomników stawianych w Polsce jest dyskusyjna. Ok. Może nie wszystkich, ale przykro, kiedy ku czci postaci tak wielkich, jak Ojciec Święty Jan Paweł II lub Kardynał Stefan Wyszyński, stawia się przerośnięte ogrodowe krasnale, tak jak stało się to na warszawskiej Saskiej Kępie. Rzeźbiarstwo to sztuka. Nie daj Boże, kiedy bierze się za projektowanie pomnika, ktoś, delikatnie mówiąc, umiarkowanie utalentowany lub obdarzony  nadmierną skłonnością do ubarwiania rzeczywistości lub (o zgrozo!) wizjoner-symbolista. Efekt opłakany...


A gdyby tak, zamiast pomników na cokołach bardziej masowo nadawać imiona znanych postaci budynkom i innym obiektom użyteczności publicznej? Większe toto znacznie, widać z daleka, nie sposób przeoczyć przechodząc obok, no i służy nie tylko do podziwiania i składania kwiatów. Czy to nie lepszy pomysł?