czwartek, 31 marca 2011

Edward Nożycoręki...

... to ja! Okazało się to dzisiaj. Kto by pomyślał! Plan był co prawda taki, że dzisiaj umyję Bachorkowi włosy i porządnie rozczeszę, a jutro opitolę trymerem na centymetr, ale rozczesywanie tak dobrze mi szło, że poszłam za ciosem i chwyciłam za nożyczki. Nie powiem, lekko nie było, ale poszło nadspodziewanie dobrze. Potrzebne będą poprawki, ale a) nic już nie będzie się wkręcało w śliniak, b) nie trzeba będzie dziecka czesać, co przyjmuję z ulgą, bo sama rzadko używam grzebienia. Aha, i może już nie będą mnie pytać na ulicy, czy to chłopiec, czy dziewczynka ;)

Edit:
W związku z licznymi propozycjami skorzystania z moich usług zamieszczam przykładową fruzurę z mojego repertuaru:

sobota, 19 marca 2011

Na Opałkę

Jedno z moich najmniej ulubionych zajęć przy dziecku, to usypianie do poobiedniej drzemki. Mam do wyboru albo zaczekać aż się zmęczy i sam padnie - wtedy wieczorem idzie spać o wpół do dziesiątej, albo szarpać się z nim w łóżku przez... 1,5 godziny - z prośbami, groźbami, szantażami, płaczami, wyciąganiem wszystkich misiów, wiewiórek, ślimaków, motyli, itp. - masakra!
"Mamo, pić!"
"Przecież piłeś przed chwilą!"
"Maaaamo, pić!!!"
Przynoszę kubek.
"Mamo, kupa!"
"Ale już jest, czy idzie?"
"Nie!"
"??? Dziecko, idź ty spać!!!"
Myślałam, że dzisiaj czeka mnie ten program, i kiedy podstępy z przytulaniem dziecka do mamy, dziecka do misia, misia do mamy wydawały się nie działać, tknęło mnie i użyłam broni ostatecznej: "Mama policzy specjalnie dla Ciebie. Jeden, dwa, trzy, cztery..." Roman Opałka liczy od 1965 roku. Mnie wystarczyło doliczyć do stu pięćdziesięciu jeden :)


niedziela, 13 marca 2011

13 marca - Bożeny i Krystyny

Jedne z nielicznych imienin, których datę pamiętam już od podstawówki, chociaż wtedy nikogo o takich imionach nie miałam w najbliższej rodzinie. Minęło trochę czasu, pojawiły się i Bożeny i Krystyny, z Babcią Krysią na czele. Babcia Krysia ostatnio stanowczo zabroniła wręczania sobie drogich prezentów. "Nie ma sprawy, Babciu! Tym razem będzie rękodzieło." O takie:


Poduszka nabyta drogą kupna, serwetka wydziergana w celach treningowych z jakieś przewracającej się w domu reszty wółczki, ze wzoru ze strony Yarn Over. Kolory pasują do siebie średnio, bo poduszka jest brązowa, a wierzch czarny z czerwoną, metaliczną nitką, ale w sumie mi się podoba. Najważniejsze, że sprawdziłam, że potrafię zrobić coś według wzoru i przy okazji, jest prezent dla kogoś, kto ponoć bardzo lubi poduszki ;)

A Państwo Czytający celebrują jakoś szczególnie dzisiejsze święto?

Bożeno??? Ty też dziś??? Wiosenne uściski :))) Zu??? Comknij Krystka w czółko :)))

Wszystkim Bożenom i Krystynom
w dniu ich święta
życzę
cudownego, słonecznego, wiosennego dnia!!!

M.

piątek, 4 marca 2011

Coś nie mam dziś szczęścia :(

Przed chwilą wykasował mi się post, który pisałam od dłuższego czasu. Przemyślany, dopieszczony. Machnęłam kursorem, a durny blogspot akurat w tym momencie postanowił zrobić automatyczny zapis.
Smutno mi. Pisałam coś ważnego, ważkiego, coś mniej żartobliwego i błahego niż "King Kong". Coś czym chciałam coś powiedzieć o czymś i od siebie. A tu kiszka :( Może powinnam ciskać gromy i rwać głowy z głowy? Ciśnie mi się pod palec "Widać nie było mi pisane", ale zależało mi i napiszę tego posta jeszcze raz. Tylko nie dziś. Dzisiaj jestem już trochę zmęczona.
Z njusów bardziej optymistycznych: Jon w pracy pokazał mi jak można robić lewe oczka inaczej niż ja robię, złamałam drewniany drut KnitPro 4.5mm do łączenia i wykonałam pierwszego w moim życiu nuppa, którego bardzo chciałam sportretować, ale okazało się, że nieznani sprawcy pożyczyli sobie aparat foto i ostał mi się jeno aparat w komórce, którym nie potrafię zrobić sensownej fotki :(
A teraz mi się przypomniało, że EDYTA, NIE CZYTAJ następnych dwóch linijek!

ostrzyłam sobie zęby na jedną roślinkę i zapomniałam o aukcji. Chyba muszę powtórzyć - nie była mi pisana ta hoja sigillatis :((( Nawet nie wiem za ile poszła :( Ale nic to, jest następna, nastawię przypomnienie  :)

To chyba jeden z tych dni, które trzeba szybko zakończyć, zanim okaże się, że jeszcze coś poszło nie tak. A od jutra - heja, heja!

Pa, pa, Drodzy Czytacze! Słodkich snów :)

Aha, jeszcze jedno. Dzisiaj przybyło mi dwóch nowych obserwatorów. Nie mam ambicji, by bić rekordy popularności liczone liczbą obserwatorów, ale cieszy mnie każda kolejna osoba, która obserwuje mój blog. To zobowiązuje :) Niektórzy z bloggerów mają zwyczaj witania wszystkich nowych obserwatorów. To bardzo miłe, ale boję się, że jeśli zacznę to robić teraz, to komuś, kto obserwuje od jakiegoś czasu i nie został powitany z honorami, może być przykro. Dlatego postanowiłam, że będę się starała identyfikować nowych obserwatorów na bieżąco i rewizytować ich blogi pozostawiając komentarze, a wszystkich moich dotychczasowych obserwatorów powitać staropolskim zwyczajem - chlebem i solą w wykonaniu Łodzi Kaliskiej. Zdjęcie ze strony http://artpapier.com/?pid=2&cid=2&aid=1133

Czytaczy niepełnoletnich ostrzegam, że na obrazku widać gołą babę, a nawet trzy, ale to nie pornografia, tylko sztuka ;)


wtorek, 1 marca 2011

Jestem jakaś lewa

Ale na szczęście nie całkiem. Konkretnie, to chodzi o dziewiarstwo ręczne. Od pewneo czasu chodzi za mną jakiś ambitny projekt typu chusta. Nawet nabyłam w tym celu piękną estońską wełnę. A niech tam! Niech będzie odrobina kryptoreklamy. Włóczka od gosi-samosi w kolorze, którego w tej chwili (28.02.2011) nie ma w sprzedaży. Mój kolor nazywa się lawenda i jest to cieniowana włóczka w kolorach fiolet-turkus-zieleń. Przepiękna! W sam raz na trójkątny szal. Jestem ambitną dziewiarką, ale doświadczenie mam niewielkie, więc zanim zabiorę się za "Lawendę" postanowiłam poćwiczyć wzory na jakiejś tańszej włóczce. Przegrzebałam pół internetu w poszukiwaniu wzorów (a niestety gust mam wybujały, bo podobają mi się estońskie koronki) i znalazłam wzór Raspberry Dream stole Dagmary. Dzisiaj wreszcie wzięłam się do roboty i poległam. Przy przerabianiu może trzeciego rządka wzoru pospadały mi oczka i nie dałam rady ich połapać. Poza tym dostałam zakwasów w dłoniach. Jutro pewnie nie będę mogła złapać szklanki ;)
Ale nie to jest najgorsze. Najorsze jest to, że kiedy oglądam tutoriale w sieci, to okazuje się, że inne dziewczyny jakoś inaczej dziergają. Dochodzę do wniosku, że istnieje więcej niż jeden sposób osiągania określonych efektów i zanim wezmę się za koronki, muszę rozkminić po kolei wszystkie pojedyncze ściegi. Cieszy mnie w tym wszystkim to, że zamiast pierdyknąć włóczkę w kąt i poszukać sobie nowego hobby, mam ochotę siąść jutro do drutów i podziergać durne narzuty i gubienie oczek, by osiągnąć własnymi metodami efekty takie jak tutaj. Niestety będę musiała dochodzić do nich metodą prób i błędów, bo mimo, że na tej stronie są tutoriale wideo, to i tak są dla mnie nieprzydatne, bo ja dziergam jakoś zupełnie inaczej i jestem do tego przyzwyczajona. No, lewa jakaś jestem chyba :)

Śłodkich snów moi Czytacze :)))