poniedziałek, 8 września 2014

Wszystko jest względne...

...albo, jak to mówią, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Dziwna jestem. Mąż potwierdza. Na przykład za kółkiem, uprzejma do wyrzygania. Wszystkich może nie wpuszczam i chamstwa nie cierpię, ale jeżdżę z empatią. Wiele współczucia mam dla pieszych, zwłaszcza w deszczowe dni - co mnie ostatnio kosztowało łatanie samochodu z OC pani nie mającej podobnych skłonności - i  autobusów włączających się do ruchu. Obiektami mojej szczególnej atencji są rowerzyści, którzy zsiadają z rowerów, by przejść przez przejście dla pieszych. Jak oni się fatygują, to naprawdę wypada to docenić, zwłaszcza, że zatrzymanie samochodu przed przejściem, to żaden wysiłek, a zsiadanie i wsiadanie na rower owszem. I właśnie ostatnio zdarzyło mi się mijać przy przejściu przepisowego rowerzystę. Mijać, bo chłopak nadjeżdżał do przejścia z mojej lewej strony i z przeciwka jechał samochód, który nie zamierzał się zatrzymać. Przejechałam i z ciekawości zerknęłam w lusterko, co zrobi kierowca jadący za mną. Nie zatrzymał się. Widać się spieszył. Na dachu miał dwa rowery... *

* Żeby nie popadać w ponure myśli, przyjmijmy, że panu/pani przydarzyła się chwila nieuwagi - zamyślił, się, zagapił, mnie też się czasem zdarza - a cykliści wszystkich krajów są dla siebie życzliwi  niezależnie od tego, czym akurat jadą :)

środa, 25 czerwca 2014

Wszystko ma swój czas...

Wszystko ma swój czas,
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem:
Jest czas rodzenia i czas umierania,
czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono,
czas zabijania i czas leczenia,
czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu,
czas zawodzenia i czas pląsów,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania,
czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich,
czas szukania i czas tracenia,
czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania,
czas milczenia i czas mówienia,
czas miłowania i czas nienawiści,
czas wojny i czas pokoju.
)*

Tak mi się skojarzyło po lekturze kilku blogów. Zamykać, nie zamykać? Wszystko ma swój czas. Naturalna kolej rzeczy. Jest czas, kiedy się bloga pisze, i czas, kiedy się go... nie pisze. Bo się na przykład raczej czyta - inne blogi, książki, cokolwiek. Ile się można uzewnętrzniać? Czasem trzeba też coś wpuścić do środka :)

Miałkotek trwa, a ja mam się dobrze. Pozdrawiam Was serdecznie!


)* Całość TUTAJ. Moje największe odkrycie literackie ostatnich dni ;)

wtorek, 3 czerwca 2014

Latka lecą

I największe zaskoczenie ostatniego tygodnia. Tak, tak kolejne candy, co samo w sobie nie jest zaskakujące, ale powód candy już tak. SewQuest to jeden z blogów, które mam w czytniku w kategorii "Szycie". Mam w niej 20 blogów, ani dużo, ani mało, akurat tyle, żeby nie pozwalały mi zapomnieć, że szycie, to pożyteczne hobby.
Podpatruję, jak szyją inni i nabieram ochoty, by wziąć się do roboty. I nie powiem, jestem coraz bliżej. Mam maszynę, oczywiście lidlową, bo autorytety (Marchewkowa i Long Red Thread) twierdzą, że daje radę. Mam nici, trochę materiałów, flizeliny i stos Burd - tutaj SewQuest towarzyszy mi co miesiąc w wyborach :) No właśnie, mam wrażenie, że trwa to już lata, a to dopiero rok. Jakieś czary!

wtorek, 27 maja 2014

Będzie się działo!

Jak się wygra candy we Włóczkach Warmii :) A jak się nie wygra, to też się będzie działo, bo jakiś zapasik przepięknej estońskiej włóczki nabytej na A. jest gdzieś w szafie. Mam nadzieję, że mole były dla niego łaskawe. Buahaha!

Edit 31.05.2014: Ślepy los nie był dla mnie łaskawy i włóczki trafiły w inne ręce, z pewnością nie gorsze niż moje :)

czwartek, 27 lutego 2014

Okład z kota

Dobrze robi na zbolałą duszę. Kiedy się głaszcze futerko, człowiek zapomina, że coś mu doskwiera. Wzięłam Czarnuchę na klatę i głaskałam, a ona cichutko mruczała. I mogłabym ją tak głaskać całą wieczność.

Pa, Mamciu...

środa, 19 lutego 2014

Dwa miesiące później...

Kot Numer Jeden nie powtórzył wyczynu. Schodzi najwyżej do połowy schodów, kiedy czuje szamanero z saszetki. Stąd jego drugie imię - Kot Górny. Natomiast Kot Numer Dwa (vel Dolny) polubił wycieczki na górę, chociaż syczy niemiłosiernie, kiedy przypadkiem podejdzie za blisko Kota Górnego i nie wie, jak się wycofać z godnością. Ale powoli dystans się zmniejsza, czyli pierwsze koty za płoty.
Kot Dolny poczuł też chyba wiosnę i wykonał brawurową próbę ucieczki. Tylko dzięki błyskawicznej reakcji, zimnej krwi i stalowym nerwom, oraz dwóm plasterkom kiełbasy żywieckiej, udało się ją złapać w ogródku sąsiadów i odstawić do domu. Nie była zachwycona. Przez resztę wieczoru odwracała się do mnie tyłem, albo patrzyła wzrokiem bazyliszka. Sorry kot! Następnego dnia została obfotografowana, wyposażona w obróżkę z adresem i zaszczepiona. I teraz może sobie wiać. Oczywiście tylko pod warunkiem, że wróci :)