czwartek, 27 czerwca 2013

I I follow...

I takie są właśnie skutki posyłania dziecka na angielski w przedszkolu. Bacho chodzi, coś tam do domu przynosi. Raz jest to: "Mamo, a wiesz, jak jest po angielsku brzuszek? Belly!", innym razem "Łu słe chłej to" (w tłumaczeniu na ludzki język: Who's afraid of, [big bad wolf oczywiście...]), a jeszcze innym "I I follow, I follow you".
I to ostatnie było wałkowane przez Bacho na tyle często ostatnimi czasy, że postanowiłam w końcu sprawdzić w internecie, co to za piosenka. I wsiąkłam na amen. Coś mi mówi, że będę podążać jeszcze przez jakiś czas... Zapewne do czasu, kiedy przyczepi się do mnie następny kawałek, i oby to nie był to "Człowieczy los" w wykonaniu Joanny Moro, o co zwracam się z gorącą prośbą do zaprzyjaźnionego działu z pokoju obok ;) DZIĘKUJĘ!!!
A dla Państwa "I follow rivers" skowerowane przez zespół Triggerfinger i to aż razy cztery. To znaczy wrzucam cztery wersje, bo mi się tak podoba, że muszę, a cover Triggerfingera idzie już pewnie w setki wykonań. Oryginał Lykke Li też jest niczego sobie, ale Triggerfinger to dla mnie dzisiejsze absolutne  objawienie muzyczne i basta!

Wersja I - Akustyczna, czyściutka i śliczna, można się rozpływać



Wersja II - Też akustyczna, ale koniecznie do obejrzenia! Nie można przegapić stroju frontmana (uwaga na buty!), solówki perkusisty (bynajmniej nie na perkusji...) i przeuroczych dzieciaków (kiedy moje dziecko będzie miało tyle lat?!)


Wersja III - Nasza krajowa. Fatalna wizja, fatalna fonia, ale jaka publiczność! Wzruszyłam się :)



Wersja IV - Monochromatyczna, bo ładnie wygląda :)



Do wyboru, do koloru. Do słuchania i.. I I follow, I follow you! :)))

P.S. Zwróćcie uwagę na instrumentarium perkusisty w pierwszym, drugim i czwartym klipie... To nie są te same, eee, instrumenty!

P.S. 2 W wersji z "deep shit baby", to też, o dziwo, ma sens. Czy to nie urocze? ;)

czwartek, 13 czerwca 2013

Słonie mu się w pas kłaniają

małpy na gitarach grają,
a żyrafa fa-fa-fa-fa,
taka wielka jest jak szafa.

Słowem - zakończenie roku szkolnego w przedszkolu. Inscenizacja pt. "Dżungla".
Bacho wystąpił w roli krokodyla, co "paszczę wielką ma jak smok i zimny wzrok". Paszcza? Zimny wzrok? Mój aniołeczek!?
Tygrys Adaś był od początku dziwnie markotny, okazało się, że strój go cisnął. Lew Kamil się zagapił i trzeba go było wypchnąć na środek, żeby wygłosił swoją kwestię. Kolejną rolę życia odegrała Ola, w zeszłym roku Biedronka ("Do Biedronki przyszedł żuk"). Tym razem, jako jedna z Murzyneczek z afrykańskiej wioski w czarnej peruce afro, która zjeżdżała jej z głowy, zapytywała dramatycznie: "Gdzie się podziały moja daktyle? Może je zjadły DWA krokodyle?" Niestety krokodyl był tylko jeden. Maciek, krokodyl numer 2, poległ złożony zapaleniem oskrzeli....
Oprócz wcześniej wymienionych oraz papug, małp, żyraf i pantery, pojawił się także wielbłąd Zuzia, co "ma garbatą mamę i garbatego tatę". Przez moment chciałam się obrazić, kiedy Dziecko ćwiczyło tekst w domu... ;) Pięknie wił się po podłodze Bartek, jako...

- Bacho, a jakie jeszcze będą w przedstawieniu zwierzęta?
- Bartek będzie wąsem.
- Czym? Wąsem? A co to jest? Jakieś zwierzę?
- No, tak! Wąs. Ssssssssss.
-A, wężem! Bartek będzie wężem!

Wszystkie dzieciaki dały z siebie wszystko. Tańce, śpiewy, recytacje, przygrywanie na przeszkadzajkach i Pani Małgosia w roli suflera. Było super!