środa, 19 lutego 2014

Dwa miesiące później...

Kot Numer Jeden nie powtórzył wyczynu. Schodzi najwyżej do połowy schodów, kiedy czuje szamanero z saszetki. Stąd jego drugie imię - Kot Górny. Natomiast Kot Numer Dwa (vel Dolny) polubił wycieczki na górę, chociaż syczy niemiłosiernie, kiedy przypadkiem podejdzie za blisko Kota Górnego i nie wie, jak się wycofać z godnością. Ale powoli dystans się zmniejsza, czyli pierwsze koty za płoty.
Kot Dolny poczuł też chyba wiosnę i wykonał brawurową próbę ucieczki. Tylko dzięki błyskawicznej reakcji, zimnej krwi i stalowym nerwom, oraz dwóm plasterkom kiełbasy żywieckiej, udało się ją złapać w ogródku sąsiadów i odstawić do domu. Nie była zachwycona. Przez resztę wieczoru odwracała się do mnie tyłem, albo patrzyła wzrokiem bazyliszka. Sorry kot! Następnego dnia została obfotografowana, wyposażona w obróżkę z adresem i zaszczepiona. I teraz może sobie wiać. Oczywiście tylko pod warunkiem, że wróci :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz