wtorek, 17 sierpnia 2010

Supermeni są wśród nas

Kto by pomyślał, że poczciwy Megasam może być areną tak gorszących scen, jak te, które rozegrały się tam dzisiaj?
Poturlałam się ci ja z Bachorkiem po zakupy, jak to w upalny dzień, bez zbytniego kręcenia, prosto do działu z alkoholami celem nabycia butelki winka na wieczór. Właśnie zerkałam na półkę, czy załapię się jeszcze na atrakcyjną promocję francuskiego różowego stołowego, kiedy oczom moim ukazała się zaskakująca scena.
Między regałami stoiska monopolowego miotał się młodzieniec w stroju sportowym zaganiany z dwóch stron przez nabuzowane adrenaliną sprzedawczynie. Po kilku sekundach do akcji włączył się pan stojący do stoiska cukierniczego. Za nim już startowała z bloków czarnowłosa czterdziestoparolatka z ręką w gipsie. Ja, na fali tego ogólnego poruszenia, też już chciałam blokować zbira wózkiem, ale przypomniałam sobie, że wiozę w nim moje pierworodne, i jak do tej pory jedyne, dziecię i zmieniłam zamiar. Zaczęłam kombinować, w którą stronę się ruszyć, żeby zjechać kolesiowi z drogi i na wszelki wypadek stałam bez ruchu, a ten ominął mnie łukiem, wyszarpując równocześnie ubranie z rąk jednej ze sprzedawczyń. Złoczyńca zbiegł, ale w sklepie pozostał jego telefon komórkowy, który podczas szamotaniny wypadł na podłogę i poleciał pod ścianę. Młodsza ze sprzedawczyń podniosła gorący jeszcze ślad i wtedy zauważyłam, że była na bosaka. Chucherko, o dobre pół głowy niższa i 30 kilo lżejsza od gościa, z którym się szarpała. Otrząsnęła się i wróciła na kasę. Ja, ciągle w emocjach, zaczęłam bić brawo dzielnej Pani Kasjerce, ale chyba nikt w sklepie nie zorientował się, co się stało i zakończyłam występ.
Druga Pani była w nieco większym szoku i wracała do siebie obsługując Państwa, którzy tak dzielnie rzucili się jej na pomoc. Co kupił pan nie wiem, bo wybierałam wino. Pani kupiła pół kilo czekoladowych cukierków i jeszcze miałam okazję spytać ją, czy naprawdę chciała rzucać się do walki z gipsem na ręce. Nie była przekonana, ale wierzcie mi, gdyby się koleś nie wyrwał i nie uciekł, chyba zaczęłaby go tym gipsem okładać, a może i poprawiłaby klapeczkami na koturnie.
I jak tu nie wierzyć w ludzi? Była sytuacja, nieprzyjemna bez dwóch zdań, a jednak ludzie zareagowali. Sprzedawczyni zauważyła podejrzanie zachowującego się kolesia, powiedziała o tym koleżance, podjęły interwencję, pomogli zwykli ludzie, którzy zupełnie przypadkowo znaleźli się obok. A nie musieli nic robić. Panie sprzedawczynie mogły udać, że nie widzą. W końcu to nie ich towar, tylko służbowy, a nowe ząbki kosztują. Klienci tym bardziej mogli stać z boku i patrzeć. Stało się inaczej i chwała im za to.
Zastanawiam się tylko jeszcze, jakim trzeba być cymbałem, żeby w biały dzień, na oczach dziesiątek ludzi, robić skok po flaszkę wódki. Po prostu żenada. Zastanów się, młodociany idioto, czy na pewno za głupią połówkę czystej chcesz mieć mug shota* w rodzinnym albumie.

* mug shot  - zdjęcie do kartoteki policyjnej. Poniżej, jeden z ładniejszych jakie widziałam - Jane Fonda (ze strony http://chismetime.com/2009/01/top-10-best-celebrity-mugshots/)

2 komentarze:

  1. To się nazywa determinacja:)Dobrze, że złodziejaszek był w miarę nieszkodliwy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz całkowitą rację Nelu. Kobieta w furii może być niezwykle groźna :) Co Paniom Sprzedawczyniom przyszło z tego bohaterstwa, nie wiem. Na pewni jakaś satysfakcja, że działały i nie przegrały z kretesem. Czy sprawa ma dalszy ciąg policyjny nie wiem, ale Panie wyglądają, jakby wróciły do równowagi :)))

    OdpowiedzUsuń