czwartek, 5 sierpnia 2010

Dobre, bo polskie, a listonosz zawsze dzwoni dwa razy

Dzisiaj dzień pocztowy. Bladym świtem SMSem zapowiedział się kurier z zamówionymi na A. kaloszkami dla Bachorka. Przyjechał w zapowiedzianym czasie i wszystko byłoby cudnie, gdyby kaloszki nie okazały się o numer za duże :( Półtora centymetra to niewiele, ale nie, kiedy ma się nóżkę 14,5cm... No i miałam dylemat: odsyłać i nie mieć dla dzieciaka butów potrzebnych na weekend, czy przełknąć gorzką pigułkę. Po przymiarce okazało się, że buty, nie da się ukryć, są za duże, ale Bachorek się nie wywraca i zdecydowałam się zatrzymać za duże buty.
I tutaj dochodzimy do kwestii zasadniczej - naszego rodzimego biznesu. Absolutnie uwielbiam polskie firmy! Szczególnie te, które startowały w garażach i rozwinęły się w wielkie spółki giełdowe operujące nie tylko na terenie Polski. Szanuję i podziwiam ludzi, którzy chcą i potrafią tworzyć firmy. I serce mi rośnie, kiedy w kontakcie z rodzimą firmą spotykam się z obsługą na najwyższym światowym poziomie. Tak było i tym razem. Nie minęło pół godziny od wysłania maila z reklamacją i decyzją o nieodsyłaniu butów, kiedy otrzymałam maila z przeprosinami i deklaracją nieodpłatnego naprawienia błędu. Oczywiście poproszono mnie o przesłanie zdjęcia podeszwy z numerem. I właśnie takiej reakcji oczekiwałam. Wziąć klienta na klatę, przyznać się do błędu, zaproponować rekompensatę na zatarcie złego wrażenia - pełna profeska. Gdybym od razu dostała buty w odpowiednim rozmiarze byłabym zadowolona, ale wpadki się zdarzają i nie ma się co obrażać, tylko trzeba spokojnie reklamować. Profesjonalnie działający przedsiębiorca będzie wiedział jak ją załatwić.
A kiedy udało mi się uśpić Bachorka na południową drzemkę, dziarsko zadzwonił listonosz. Oczywiście dwa razy. To przybyły zasłonki z Pchlego :)

3 komentarze:

  1. Miło przeczytać, że coś jednak w naszym kraju funkcjonuje tak, jak powinno:) A w ogóle to fajny ten Twój blog "pierworodny" - pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, Sunsette! Nie chwalmy dnia przed zachodem. Całkowity sukces odtrąbię, kiedy dojedzie paczka z obiecaną rekompensatą :)
    Dzięki, że wpadłaś i zostawiłaś taki miły komentarz. Już biegnę z rewizytą na Twój blog :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest sukces!!! Wczoraj kolejny Pan Listonosz - mój chyba jest na urlopie - przyniósł kopertę z kaloszkami w mniejszym rozmiarze. Niestety nie da się mojemu Dziecku o Plaskatej Stopie założyć ocieplających skarpet, stanowiących wkładki do kaloszków, ale to już nie wina producenta :-D.

    OdpowiedzUsuń