czwartek, 31 marca 2011

Edward Nożycoręki...

... to ja! Okazało się to dzisiaj. Kto by pomyślał! Plan był co prawda taki, że dzisiaj umyję Bachorkowi włosy i porządnie rozczeszę, a jutro opitolę trymerem na centymetr, ale rozczesywanie tak dobrze mi szło, że poszłam za ciosem i chwyciłam za nożyczki. Nie powiem, lekko nie było, ale poszło nadspodziewanie dobrze. Potrzebne będą poprawki, ale a) nic już nie będzie się wkręcało w śliniak, b) nie trzeba będzie dziecka czesać, co przyjmuję z ulgą, bo sama rzadko używam grzebienia. Aha, i może już nie będą mnie pytać na ulicy, czy to chłopiec, czy dziewczynka ;)

Edit:
W związku z licznymi propozycjami skorzystania z moich usług zamieszczam przykładową fruzurę z mojego repertuaru:

4 komentarze:

  1. A może byś też mojego opitoliła ? Zarośnięty już jak dziki agrest, a matka wyrodna nie ma czasu do fryzjera się wybrać... Chyba jutro skoczę ...

    OdpowiedzUsuń
  2. He, he, a może chciałabyś najpierw zobaczyć fotkę i ocenić, czy na pewno chcesz, żeby Twój tak wyglądał? Jestem trochę nie na czasie, jeśli chodzi o trendy fryzjerskie, ale jeśli asymetria jest modna, to bardzo proszę :)))
    Drogo nie wezmę, a może nawet przyjmę zapłatę w naturze ;) - takiej z chlorofilem naturalnie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mnie to czeka, tylko młody nie chce spokojnie siedzieć...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja kiedyś też zabrałam się za obcinanie syna i co? O mały włos ucho bym odcięła. Tylko usłyszałam: mamusia ucho!!! No i już zakończyłam swoje fryzjerskie zapędy:)))

    OdpowiedzUsuń