piątek, 12 listopada 2010

Dylemat

Dość banalny. Wnętrzarski. Jakiś czas temu wspomniałam o drzwiach babcinej szafy, która robi u mnie za lustro w przedpokoju. Paula chciała nawet zobaczyć to cudo, ale muszę ze wstydem przyznać, że mam opory. Nie dlatego, bynajmniej, że z lustrem jest coś nie halo, ale z całą resztą.
Lustro wisi sobie w przedpokoju, dokładnie na wprost wejściowych drzwi do mieszkania i wszyscy goście przegladają się w nim wchodząc. Przedpokój jest bardzo wąski, więc właściwie niemal wchodzi się w to lustro i szok, jakim jest niespodziewane stanięcie ze sobą oko w oko, sprawia, że nikt nie przygląda się reszcie.
A reszta to widok zaiste smutny. W czasach moich rodziców przedpokój był wyklejony tapetą imitującą jakieś ciemne drewno. Kilka lat temu w przypływie furii zdarłam te tapety i pomalowałam ściany na kolor, który w owym czasie wydawał mi się optymistyczny i radosny - wściekłą zieleń. Fakt, w przedpokoju zrobiło się jaśniej i weselej, ale ząbki bolały ;)
W zeszłym roku  do obrazu rozpaczy dołożyła swoje Pani Sąsiadka z Góry, a konkretnie jej wadliwa spłuczka. Wściekłą zieleń uzupełniły malownicze zacieki, a ja zaczęłam się zastanawiać, co z tym fantem zrobić. Rozwiązaniem najprostszym jest farba, ale w jakim kolorze? Dobrze byłoby, żeby kolor harmonizował z kolorami w pokojach i, niestety z zabudową w kolorze mahoniu. Bo nie napisałam jeszcze, że cała jedna strona przedpokoju zabudowana jest szafami i pawlaczami, które Rodzinie kojarza się dość jednoznacznie - z wnętrzem jachtu, i to klasyka z lat siedemdziesiątych. Nie chcę nic pstrokatego, kolory w pokojach wystarczą, ale beż? No nie wiem... Beż jest już w salonie :( Biały odpada, bo w przedpokoju ściany są najbardziej narażone na brudzenie. Kicha!
Skoro słabo mi szło z wyborem koloru farby, z desperacji zaczęłam przemyśliwać ponowne użycie tapety i się zaklopsowałam na amen. Wyszło mi, że do prostych, mahoniowych szafek będzie pasowała tapeta w dyskretny, stonowany kolorystycznie wzór kwiatowy. Prościzna. Rzecz w tym, że wymyśliłam sobie kwiaty, jak na sztychach w starych książkach o botanice, a z moich dotychczasowych poszukiwań w różnych sklepach, również internetowych, wynika, że takie tapety... nie istnieją. Do złudzenia przypomina mi to moje lata nastoletnie, kiedy to wymyślałam sobie jakie ubrania chciałabym mieć, i zawsze były to ubranie nie występujące w sklepach. Ten zwyczaj już mi na szczęście minął i teraz potrafię sobie coś w sklepie wybrać, więc z tapetą pewnie będzie podobnie i wybiorę coś, co jest do kupienia i będzie pasowało do mojego przedpokoju.
Po załatwieniu ścian, pozostanie jeszcze tylko zlikwidowanie upiornego "jasnego orzecha" z drzwi wejściowych (pamiątka po sąsiedzie wynajętym swego czasu przez moją Mamę do remontowania mieszkania. Ach, ta moja Mama! Umówiła się z gościem na stawkę godzinową, bez określenia czasu zlecenia. Gdyby nie skończyły się jej pieniądze, prawdopodobnie malowałby do dziś ;) ) i będzie można cyknąć fotki.

Trzymajcie kciuki :)))

12 komentarzy:

  1. Szkoda, że Was nie ma u nas.

    Wypijemy Wasze zdrowie w każdym razie ok?
    ZU

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli teraz, to już lecę do kredensu ;) Sama-Wiesz-Kto ma dziś wychodne i zakaz wracania do domu po nocy bez eskorty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem o jakie wzory Ci chodzi, ale musiałabyś szukać w zagranicznych sklepach, a to są już mega koszty :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Może wrzuć zdjęcie, to się coś wymyśli. Czasem ktoś"z zewnątrz" podrzuci genialne rozwiązanie, na które za przysłowiową cholerę samemu by się nie wpadło.
    I na zdrowie!

    OdpowiedzUsuń
  5. A może atlas botaniczny w jedną rękę, pędzel w drugą i... :)
    Mialkotku, dziękuję ci bardzo za wizytę i ciepłe słowa. Ja teraz tu ugrzęzłam bo u Ciebie to można czytać i czytać, a wszystko bardzo ciekawe

    OdpowiedzUsuń
  6. No dobrze. Zewrę co trzeba i postaram się sporządzić jakąś dokumentację. Przemilczę listę obiektywnych kłopotów, które stoją mi na drodze. Aparat jest, do pożałowania godnego stanu pomieszczenia się przyznałam, więc wstyd będzie nieco mniejszy. Mam nadzieję, że uda mi się jakoś poradzić sobie z ograniczeniami przestrzeni i brakiem oświetlenia i coś będzie widać. Chyba będę musiała zaczekać do weekendu, bo teraz dzień jest tak krótki, że wychodzę z domu po ciemku i wracam po ciemku :(
    A życzliwa koleżanka z pracy podpoweidziała, że można kupić próbki farb, więc jeśli zdecyduję się na farbę, to nie powinno być wpadki ze źle dobranym kolorem.
    Aniu, ciągle mi się wydaje, że takich tapet nie ma nawet za granicą. Internet w każdym razie milczy, ale jakbyś wpadła w sieci na jakiś dobrze zaopatrzony zagraniczny sklep z tapetami, to chętnie zajrzę, żeby sprawdzić.
    Maszko, robi się!
    Bożeno, witaj! I wpadaj z tymi pędzelkami, bo ja i pędzel = wszystko, tylko nie dziewiętnastowieczne sztychy ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. http://www.alibaba.com/product-free/259158545/Bird_Botanical_Wallpaper.html

    http://www.interiorplace.com/products/Ivory-Verde-Botanical-Wallpaper.html

    http://www.marthastewart.com/article/botanical-decoupage

    Baw się dobrze! :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojej! Wersja druga podąża w kierunku mojego ideału :) Nawet zaczęłam rozważać, czy byłabym skłonna zaakceptować duże wzory do małego pomieszczenia... Zapewne oznaczałoby to przeprowadzkę kolekcji broni białej, która na dużych wzorach przestałaby być widoczna, ale kto powiedział, że musi tu wisieć forever?

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki za odwiedziny, a w przedpokoju rób co Ci gust podpowiada :-)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  10. Pomysł z tapetą fajny,trzymam kciuki abyś znalazła odpowiednią i czekam na fotograficzne efekty :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Oki-dok. Fotki pstryknięte. Bójcie się ;) Wyruszam na poszukiwanie kabelka do zgrania zdjęć, a tymczasem zapraszam do odwiedzenia sklepu z reprintami botanicznych obrazków, na który natknęłam się w internecie http://www.studiobotanika.com/
    UWAGA! Wciąga :)

    OdpowiedzUsuń