poniedziałek, 6 września 2010

Gdzie jestem, jak mnie nie ma

Tu jestem. Tylko wygląda, jakby mnie nie było. A piszę, kiedy poziom pary twórczej osiąga ciśnienie wymagające spuszczenia. Nie znaczy to, że nic nie robię, tylko się nadymam ;). Od poprzedniego tygodnia wykonałam:
1. 4 słoiki ostrych papryczek czereśniowych nadziewanych fetą marynowanych w oleju,
2. 9 słoików konfitury mirabelkowej,
3. słoiczek pesto,
4. po pudełku mrożonej natki i koperku,
5. słój ogórków małosolnych,
6. i prawie pół poduszki techniką granny squares na szydełku,
7. byłam na dwóch wizytach towarzyskich :)

ad. 1. Zostały 3. Wczoraj jeden poszedł na przystawkę do obiadu i okazało się, że a) jest to jadalne, a nawet całkiem smaczne, b) nie wszystkie papryczki są równie ostre (???)
ad. 2. Miał być dżem, ale się nie zsiadło. Poprzednim razem miał być dżem, a wyszła marmolada. Statystycznie rzecz ujmując, w przyszłym roku powinno wyjść wreszcie to co chcę ;).
ad. 3. SŁOICZEK, kurczę! Nawet nie słoik. Z wielkiego pęku bazylii wyszedł Bachorkowy słoiczek 190g, ale za to pysznej pyszności słoiczek :))).
ad. 6. Włóczka mi się skończyła, ale bakcyl chwycił :))))).

W mosiężnej misce do powideł robią się już żurawiny, jutro śmigam na targ po zielone pomidory na dżem, a w kibelku spoczął "Praktyczny kurs fotografii" i jestem już w rozdziale "Światło i kompozycja". Liczę na to, że dzięki lekturze uda mi się zawalczyć z ułomnością, która sprawia, że jestem w pewnych kręgach znana z wyjątkowego antytalentu fotograficznego. Po prostu nie umiem robić ładnych zdjęć, a chciałabym. Trzaskam zdjęcia jak małpa. Naceluję i pstryk! Efekty można obejrzeć na przykład tu. Trochę mi przykro z tego powodu i postanowiłam się poprawić. Możliwe, że jestem na bakier z kompozycją z powodu braku praktyki, a nie wadliwej konstrukcji mózgu. Oby!

Spadam do kuchni obierać gruszki do żurawin.

Pa!

2 komentarze: