czwartek, 26 sierpnia 2010

Blog - jak to łatwo powiedzieć...

Według Rodziny jestem uzależniona od komputera/internetu/blogów. Rodzina jest o tym fakcie głęboko przekonana, ponieważ swoją diagnozę opiera na wnikliwych i dogłębnych obserwacjach moich poczynań w godzinach po powrocie Rodziny z pracy. Co więcej, Rodzina doskonale wie, co robię, kiedy nie ma jej w domu. Wiedza ta jest oparta na przesłankach najmocniejszych z możliwych - własnych przekonaniach. Och, gdybyż Rodzina miała chociaż ukrytą kamerę! Zobaczyłaby wtedy, co naprawdę dzieje się w domu, kiedy Jej tu nie ma i jak wygląda moje "uzależnienie".
To prawda, gdyby to było możliwe, wisiałabym na internecie przez cały Boży dzień. Uwielbiam internet za to, że jest przebogatym źródłem informacji o świecie i nie tylko. Parę kliknięć myszką lub po klawiaturze i można znaleźć się w ciekawym zakątku, posłuchać czyichś opowieści, albo dowiedzieć ciekawych rzeczy. I co w tym złego? Dziecko czyste, nakarmione, przytulone, obiad upichcony, pranie zrobione, zmywara za/rozładowana. Hę? Mogę chyba trochę poklikać? Mogę. I klikam.
Pomysłem blogowania w pewnym sensie natchnęła mnie właśnie Rodzina, która od lat zapewnia, że gdyby umiała, to by blogowała. Gadała, gadała i z tego gadania wyszło tyle, że to ja cichaczem założyłam blog i od czasu do czasu coś skrobnę. Znacznie więcej czytam i daje mi to ogromną frajdę. Na początku zastanawiałam się, analizowałam - po co ludzie zakładają blogi, co pisać, odsłaniać się, zasłaniać, obserwować innych, komentować, czy podglądać i nie zostawiać żadnych śladów? I po grzyba mi w ogóle ten blog?! Odpowiedzi na te pytania po woli się krystalizują. Reaguję, jak czuję, z niektórymi blogami i/lub blogerami się zaprzyjaźniam, stają się mi bliskie. Mój blog jest wprawką, która albo będzie wstępem do prawdziwego bloga, albo rozejdzie się po kościach. Czas pokaże. A na razie piszę i nie zastanawiam się, czy ktoś to czyta, czy nie, i jak to ocenia. Nie zastanawiam się, ale to nie znaczy, że jest mi to obojętne. Odwiedzam wiele blogów, które prezentują prace autorek, będące inspiracją dla innych. Trudno by mi było na siłę wymyślać, co mogłoby przyciągnąć czytelników, kreować swój blogowy wizerunek pod publiczkę. Nie chcę tego robić. Mialkotek jest więc w 100% prawdziwy i jeśli taki kogoś przyciągnie, choć na chwilę, to witam serdecznie :)

I do następnego spotkania!!!

3 komentarze:

  1. A ja wlasnie lubie takie 'normalne' od serca pisane blogi :)
    Na pewno bede 'obserwowac' Twoje bloga i zmagania z rzeczywistoscia :)
    Pozdrawiam cieplo,
    ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozdrawiam gorąco i dziękuję za miłe slowa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej Dziewczyny! Witajcie! Każde odwiedziny cieszą. Miłe słowa również. Wraca człowiek zdrożony po dniu poza domem i znajduje kartkę w drzwiach: "Byłam". Jak miło! Dzięki! :)

    OdpowiedzUsuń