...chciało, być może, coś częściej skrobać, ale okoliczności nie sprzyjają. Pogoda - jak to w zimie, roboty huk i na blogowania braknie zasobów. A szkoda!
Często myślę o tym blogu i o jego stałych czytelnikach (osoby wyszukujące w Google'u hasło "moskwicz na pedały" albo "King Kong" pomijam). Chciałabym pisać częściej.
Mam znajomego, który jest wielkim entuzjastą postępu, szczególnie technologicznego, i pomna wielu dyskusji, które przeprowadzamy na ten temat, myślałam sobie ostatnio o tym, jak technologia mogłaby mi pomóc. I wiecie co? To bardzo proste! Mianowicie:
Najczęściej myślę o postach do blogu w drodze powrotnej z pracy. Spędzam codziennie na dojazdach 3 godziny, z czego godzinę z dzieckiem, a dwie pozostałe w metrze i autobusie. W drodze do pracy czytam, ale już wracając, po dniu pracy i z głową pełną różnorakich treści, mogłabym coś z siebie wyrzucić do internetu. Trochę krępuję się wyciągać w metrze laptoka. Trochę wiocha! To może coś dyskretniejszego? Tablet? Smartfon? Ździebko lepiej, ale widziałam kiedyś jak wypasiony telefon komórkowy opuścił pojazd komunikacji miejskiej bez właścicielki, która co prawda usiłowała go gonić, ale bez większego skutku. Dyktafon i oprogramowanie do rozpoznawania mowy? Trochę lepiej, ale tak gadać do rękawa albo klapy w płaszczu? Jeszcze by ktoś pogotowie zawezwał...
Tak sobie myślałam, myślałam i wyszło mi, że pozostaje mi tylko czekać na czasy, kiedy inżynierowie wynajdą sposób na zapisywanie drukiem ludzkich myśli. To proszę się streszczać!!!
To pisałam ręcznie ja, Miałkotek, wymyślając na poczekaniu :)
wtorek, 5 lutego 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz