W czwartek po południu Tatuś zauważył, że Dziecko czegoś ciepłe (a gdzie była w tym czasie matka, pytam się!) i okazało się, że niestety się nie mylił. Temperatura Dziecięcia przekraczała 39 stopni. Hmmm. Znowu infekcja, niby nic specjalnego, ale dlaczego już na początku września? Trzeba będzie chyba porządnie go napakować witaminami i aloesem. Może pomoże. Na razie leczenie doraźne i przeganiamy choróbsko. Mamy tydzień, bo potem wyjeżdżam na tygodniową delegację i zostają sami z Tatą. Lepiej dla wszystkich będzie, jeśli dziecko będzie wtedy chodziło do przedszkola... Tata już cały zes...trachany ;) A Babcia Krysia w totalnej panice. Nawet pomysł Małżonka rzucony w żartach, żeby na ten tydzień nająć pomoc do domu, potraktowała poważnie i zapewne rozpoczęła poszukiwania. Małżonek na pytanie, w czym konkretnie ta pomoc miałaby pomagać, nie potrafił odpowiedzieć. Ja też za bardzo nie wiem :)
Mam nadzieję, że Tatuś jednak zdecyduje się zmierzyć z tym iście Herkulesowym zadaniem i po powrocie zastanę ich obu w doskonałej kondycji. A Bachorek nie będzie już chorym duchem :)))))
Miłej reszty weekendu życzę, Drodzy Podczytywacze!
To zupełnie jak u nas! Emil pochodził 3 dni do przedszkola, czwartego dnia pojawił się katarek, a w piątek przesiedział w domku jęcząc w gorączce, że "oczi bolą, badzio bolą", co nie przeszkadzało mu łobuzować. Powrotu do zdrowia życzymy! :)
OdpowiedzUsuńTaaaak. My, matki dzieci w wieku przedszkolnym. Nawet nie musimy wypisywać postów i komentarzy. Możemy w ciemno przybijać high five :->
OdpowiedzUsuńi żółwik! :)
OdpowiedzUsuń