piątek, 6 maja 2011

Mój ci on!

... i w ogóle muszę się pochwalić. Powoli chyba zaczyna się pasmo sukcesów, które mnie porwie. (Czarujemy, czarujemy!) Nie potrafię dokładnie sprecyzować, kiedy się zaczęło to pasmo, ale kilka ostatnich sukcesów pamiętam. Oto one, w kolejności przypadkowej (z jednym, małym wyjątkiem):

  • Tytułowy ON - jako jedna z trzech osób wygrałam rozdawajkę u Bożenki. Nie będę Was katować moimi nieudolnymi, amatorskimi zdjęciami. Mój czajniczek, to ten środkowy, pękaty (patrz wyżej). W związku z tym, informacja o candy i wielkie dzbanki z The Textile Cuisine będą u mnie wisieć, aż mój dzbanek dostanie obiecaną ramkę, i jakaś dobra dusza pomoże mi to ładnie sfotografować ;)
  • Wyszedł mi idealny kajmak do wielkanocnego mazurka. Puszka mleka zagęszczonego słodzonego + 4 godziny bulgotania we wrzątku na małym ogniu. Do pełni szczęścia potrzeba jeszcze tylko idealnego ciasta. Niestety na efekty pewnie trzeba będzie poczekać, bo mazurka kajmakowego robię tylko raz do roku.
  • Hoje mi się ukorzeniają. Prawdziwym sukcesem jest lobii black od Edytki (od niej mam większość ciętych sadzonek) i to nie dlatego, że to jakiś szczególnie trudny do ukorzenienia okaz, ale dlatego, że puścił takie korzeniory, że oczy mi się zaświeciły, kiedy je zobaczyłam. Czytelników zaniepokojonych losem moich sadzonek uspokajam, że ukorzeniam ją w mchu, w przeźroczystym plastikowym kubeczku i korzenie widać bez grzebania w podłożu :)
  • Opowiadam dziecku bajki własnej produkcji. Jakiś czas temu próbowałam, z mizernym skutkiem. Wszystkie zaczynały się od "Dawno, dawno temu, za siedmioma górami i siedmioma rzekami" i kończyły spektakularną klapą po następnych trzech do pięciu zdaniach. Byłam zniechęcona. Nieco lepiej szło mi z opowiadaniem czyichś bajek, na przykład bajki Ani z jej bloga Pod motylami, ale nadal nie było to to. I kilka dni temu jakaś muza ucałowała mnie w czółko, bo bajka sama zaczęła mi się pleść. Jedna, potem druga i końca nie widać. Znaczy, końca bajek, bo są to bajki w stylu opowieści Szeherezady z "Baśni tysiąca i jednej nocy". Jestem zachwycona! Bachorek słucha i zasypia, a co najważniejsze śledzi historie z zapartym tchem i prosi o ciąg dalszy, a i ja się wkręciłam i sama nie mogę się doczekać, co też wymyślę w kolejnym odcinku. Bajki są szyte na miarę dla mojego Dziecka, czyli głównie o samochodach, ale także nie pozbawione elementów edukacyjnych, np. co to jest betoniarka, jak robi się ruskie pierogi, albo jakich technik operacyjnych używa Policja Państwowa poszukując skradzionych samochodów. Teraz na tapecie mamy historię zaginionego Moskwicza na Pedały, który Małpka Bonawentura zostawiała zwykle przed gankiem, ale tam go nie było, nie było go również przy tylnym wejściu, ani nawet przy furtce. (...) W ostatnim odcinku (południowa drzemka, godz. 16.00) Agent Tomek był bliski wydobycia z Kucharki informacji co Znany Kolekcjoner Samochodów przechowuje w brzydkiej szopie obok pryzmy kompostowej. Sama jestem ciekawa :)))
Idę spać. Może przyśni mi się jakaś wskazówka. Wam też życzę kolorowych snów. Pa!

P.S. Jakby co, to Moskwicz na Pedały to samochód. O taki na przykład:

Zdjęcie pochodzi ze strony tcs.null.pl

5 komentarzy:

  1. Mialkotku, gratuluję sukcesów. Oby to pasmo ciągnęło się nieprzerwanie. A co do bajek, to może pomyśl o spisaniu i wydaniu ich. Zapotrzebowanie na bajki dla chłopców na pewno jest spore. U nas też nie przechodziły żadne księżniczki, Kopciuszki, ani nawet Małgosia, która przecież Jasia miała do towarzystwa...

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam takiego Moskwicza. Tatuś na śmietniku znalazł, wyklepał, polakierował i miałam :)) A potem niestety oddaliśmy na wieś i tu historia się kończy.. ale kiedyś znów takiego będę mieć ;))

    Pozdrowienia Kochani :))

    Zu

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę Ci wyobraźni i pomysłów, ja zasypiam już jak biorę bajkę do ręki ;( a do wymyślania jest tata;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. A może nam jakieś bajki opowiesz? Mogę być z poziomu Bachorka :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jonku, na razie zastanawiam się nad dyskretnym rejestrowaniem naszych sesji dyktafonem, żeby kiedyś, kiedyś spisać nagrania. Chociaż, z drugiej strony, konstrukcja owych opowieści jest taka, że jeśli zna się początek i koniec, to po nitce do kłębka można je sobie odtworzyć. Zaczynam rozumieć, jak Homer był w stanie spamiętać swoje eposy ;)
    Zu, taki Tata to skarb! Ja moskwicza nie miałam, ale przynajmniej raz w takim siedziałam. Mam gdzieś zdjęcie. Nie ustajemy w poszukiwaniach. Moskwicza, nie zdjęcia ;)
    Mamurdo, mam to samo. Tyle, że bajki są dla mnie. Biorę książkę i za chwilę wypada mi z ręki. Jedyna szansa na czytanie, to dojazdy do pracy :)))

    OdpowiedzUsuń